.

.

piątek, 11 września 2015

Small things- Great Love!



Bushulo and women promotion.

Dzisiaj minął kolejny dzień u naszej Madzi, która zaplanowała nam pokazać swoje miejsce pracy. Wybrałyśmy się więc w trojkę do Bushulo, gdzie znajduje się szpital podlegający pod Misję katolicką. 
Wszystkie oddziały mieszczą się w wolnostojących domkach parterowych, jak na kempingu.
 Madzia rozpoczęła od oprowadzenia nas po terenie. Zaczęłyśmy od administracji, dalej przeszłyśmy na oddział HIV, do laboratorium i  apteki. Ania była w niej dłużej później,  w czasie gdy Monika z Madzią zajmowały się fizjoterapią. Wszyscy byli do nas miło ustosunkowani. Pan Pediatra nawet szczegółowo omówił nam przypadki pacjentów podczas obchodu. Było ich co prawda tylko 4. Madzia wyjaśniła, że w porze suchej oddział, jest przepełniony dziećmi z choroba głodowa, a teraz jest wystarczająco jedzenia, stąd ta mała liczba pacjentów. Dzieci znajdujące się na oddziale chorują głównie na zapalenie płuc i krzywicę, a także na zakażenia Staphyloccocus aureus. Byłyśmy zaskoczone, jak doktor pediatra z wielkim zaangażowaniem po angielsku objaśniał nam choroby, terapię, a nawet wyjaśnił i pokazał jak leczą tutaj dzieci z chorobą głodową. Wypytywał też o nasze uczelnie.
Ania z farmaceutka w Bushulo
Oddzial HIV
Byłyśmy tez na oddziale położniczo-ginekologicznym,po którym oprowadziła nas Siostra Janina- Polka, pracująca tu od 10 lat jako położna. Z jakim przejęciem opowiadała o oddziale! Rocznie przyjmują tam 2800 porodów. Śmiertelność podczas porodów jest tam 350 razy mniejsza niż na terenie całej Etiopii. Siostra jest na oddziale na równi z lekarzami, kieruje kobiety na cesarskie cięcie (szpital wykonywał w czasie naszego dnia odwiedzin 5 cesarek na swojej sali operacyjnej), przyucza pielęgniarki, jak rozpoznać symptomy zagrożenia ciąży i życia u kobiet. Jak dobrze, że Bóg ją tam przysłał. Mimo tak wielu zadań tego dnia, znalazła czas dla nas! Nawet przygotowała naleśniki (co za miła różnica w naszej dotychczasowej diecie tutaj) oraz wypiłyśmy szybką herbatę. Kobiety są wypuszczane z maleństwami po 6h od porodu. Byłyśmy pozytywnie zaskoczone spotkaniem z Siostrą, jej opowieściami oraz całym jej oddziałem (jest nawet oddział patologii ciąży!). Jest to najlepszy szpital takiego typu w okolicy. Siostry i pracownicy uświadamiają społeczeństwo, że rodzenie dzieci w szpitalu jest bezpieczniejsze dla dziecka i matki, niż rodzenie w domu- co jest tu na porządku dziennym.

W szpitalu odwiedziłyśmy również naszą znajomą z Awassy pielęgniarkę i zobaczyłyśmy jej warunki pracy. Jest także w szpitalu rentgen i USG – jeśli jest prąd! Znajduje się również laboratorium, więc badania są wykonywane natychmiast. Pacjentów przyjmują również tzw health officers, co w tłumaczeniu na polski oznacza lekarzy rodzinnych, ale nie są to lekarze, lecz osoby posiadające ogólną wiedzę. To do nich są największe kolejki. Brak tu specjalistów. W ośrodku przyjmuje jeden pediatra, który z zaangażowaniem się nami zaopiekował oraz dwóch ginekologów. Apteka wydaje w ośrodku przepisane leki. Widziałyśmy też plakat WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) o niespełnionej obietnicy wyeliminowania HIV do 2000roku...
Po spotkaniu z s. Janiną zajęłyśmy się dziećmi z chorobą głodową, które przyszły z matkami uczącymi się, jak gotować dla swych pociech, by pożywienie było pełnowartościowe. Dzieci o dziwo były bardzo spokojne. Chętnie bawiły się z nami, a jeszcze chętniej pozowały do zdjęć... Jednak w tym wszystkim była jakaś nieśmiałość i rozkojarzenie.  Ucieszyło nas to spotkanie! Dzieci nie często widzą „bialych ludzi” :)
O 13 skończył się czas pracy Madzi w Bushulo, a więc i nasza pomoc tam. Udałyśmy się na szybki Lunch do jej domu, następnie na chwilę do Kafejki internetowej ( w końcu jakoś musimy publikować nasze posty, choć to nie małe wyzwanie, uwierzcie...).  Tu taka niespodzianka! Przed wejściem spotykamy Polkę z Salezjańskiego Wolontariatu Misyjnego. Co za spotkanie! Przypadek? Przyjechała, by nauczać przyrody w szkole oddalonej o 30km od Awassy. W dodatku, słyszała o naszym doświadczeniu misyjnym (wspólni znajomi na fb).
Teren szpitala, prawie jak w Szpitalu W. Degi w Ponaniu ;)
Następny punkt programu to wizyta w Woman Promotion, miejscu gdzie kobiety mogą się wykształcić. Prowadzone jest przez Siostry Kombonianki. Sytuacja kobiet w Etiopii jest tragiczna, brak emancypacji i jakichkolwiek perspektyw, nie wspominając o imigrantkach. Właśnie w tym centrum mogą się one nauczyć jak pracować w takich dziedzinach jak gastronomia, hotelarstwo, czy krawiectwo. Jak nieopisane było nasze zdziwienie nad nowoczesnością, wyposażeniem i organizacją centrum. By dostać dyplom trzeba zdać skomplikowane egzaminy, np. ugotować 12 potraw, które ocenia specjalna komisja. Siostra Kombonianka kierująca centrum ma ogrom pracy! Jakie wielkie efekty ona przynosi! Kobiety tam wykształcone znajdują pracę w najlepszych hotelach, zakładają swoje małe biznesy, sklepiki, a wcześniej niektóre z nich mieszkały na ulicy. Jak niezbędna jest jej praca! Jak dobrze, że Pan zaprowadził ją właśnie tutaj! Dobrze było zobaczyć to miejsce. Dało to też impuls to doceniania jak w Polsce mamy dobrze (prawie nieograniczony dostęp do wiedzy!). W tym miejscu można kupić ubrania, czy inne materiały, zrobione przez tutejsze kobiety.
Popołudniu wsiadłyśmy w „badżadża” i po kilku minutach zapukałyśmy do bramy Misjonarek Miłości. Po adoracji i kolacji (oczywiście rosołek od Sióstr z paczki) szybko do spania, by mieć siły na jutrzejszy dzień.
Panie prowadź nas wszystkich  również ;) tylko ścieżkami naszego powołania! :)
Tymi prostymi słowami westchnienia do Boga kończymy post dziś wieczorem....
Niech nam i wam śnią się tylko Anioły, a jutrzejszy dzień przyniesie wiele Miłości!
Cennik badan, 1 birr- 0,17zl


A & M


8.09(wt) – 11.09 (pt)
Kolejny tydzień w ośrodku... Czas szybko biegnie, choć czasem nagle się zatrzymuje- szczególnie nad łóżkami chorych, którym nie możemy pomóc...lub zbyt mało możemy. Co zrobić pochylając się nad wyniszczonym do granic możliwości dzieckiem z chorobą głodową? Jedynie zaśpiewać piosenkę, pogłaskać, potrzymać za rękę... To tak niewiele, chciałoby się góry przenosić! Prawdopodobnie nie dowiemy się, czy to coś znaczyło dla tego chłopca. Jednak liczymy, że podniesie się pewnego dnia z łóżka, gdyż coś w jego oczach mówiło do nas „CHCĘ ŻYĆ!
We wtorek w ośrodku pojawiła się w kolejna pacjentka, z racji na jej wiek oraz znajomość angielskiego została nam niejako powierzona w opiece. Jest to piękna kobiet, bogata, dzisiaj porzucona przez chłopaka, zostawiona w biedzie i depresji. Wyniszczona, z licznymi przykurczami mięśniowymi. Patrząc na nią przypominam sobie książkę pt.”Mała księżniczka” mimo tej nędzy kobieta zachowuje w sobie piękno! Prowadzimy z nią liczne rozmowy, odwracając jej uwagę od fizjoterapii, bo gdy skupi się na swoim ciele ból przychodzi ze zdwojoną siłą. Czy uda się ją postawić na nogi przed naszym wyjazdem? Na to liczymy! Choć chorych potrzebujących naszej pomocy i uwagi jest tu wiele, przez co czasami nie wystarcza czasu na zabawę z dziećmi, a one tak tego pragną. Animowanie czasu dla nich wychodzi nam coraz lepiej! Wiemy co lubią (najbardziej powtarzać). Czego lepiej nie robić: rozdawanie balonów do zabawy, grozi zejściem całego ośrodka po balony i pytaniami przez tydzień (oczywiście na migi) czy ich czasami jeszcze gdzieś nie ukrywamy...
Prowadzimy też liczne rozmowy z siostrami (nie zawsze wszystko rozumiemy, ale ogólny sens tak). Opowiadają nam o sytuacji Etiopii. Najbardziej poruszająca była rozmowa z siostrą, która pochodzi z ubogiej nigeryjskiej rodziny. Opowiadała, że mimo to takiej biedy jak w Etiopii nie widział nigdy wcześniej. Rozmowa z nią również przeszła na temat chorych w ośrodku. Wielu z nich potrzebowało by operacji, ale lekarze nie chcą/ nie umieją/ nie mogą się jej podjąć! Siostry są w stanie jedynie dać im dom, jedzenie i podstawową opiekę. Tylko tyle, albo aż tyle.
Uwaga najlepsza wiadomość tygodnia: PACZKA Z OPATRUNKAMI WYSŁANA PRZEZ NAS 3 MIESIĄCE TEMU DOTARŁA!  Ku wielkiej radości siostry przełożonej (naszej nie da się opisać). Chorzy i siostry czekają na więcej!!! Oprócz opatrunków najpotrzebniejsze są tu ubrania,  przybory szkolne. Jak wielka była nasza radość, gdy zobaczyłyśmy paczkę w magazynie Sióstr!!!
Oprócz pracy wśród chorych, musimy znaleźć czas na takie codzienne sprawy jak pranie i  sprzątanie. Przez opatrunki i sprzęty wszelkiego rodzaju nasz prywatny bagaż został maksymalnie ograniczony (myślę, że na tygodniowy wyjazd z „Chludowianami biorę więcej) W tym tygodniu mamy nie lada utrudnienia  w sprawach wymagających wody (do braku prądu już przywykłyśmy). Trzy razy z rzędu budziłyśmy się bez wody, która znika w nocy w niewytłumaczony sposób i musimy szukać Pana mechanika, aby zdziałał cuda.  Niestety nie zawsze przebywa na terenie ośrodka. Gdy go już znajdziemy, skacze zręcznie po tankach, pompach, drabinach i woda w niewytłumaczalny sposób powraca, tak jak zniknęła... A my myjemy zaległe naczynia z dnia. Doceniając, jak nigdy to, że mieszkamy w Polsce i wbrew pozorom mamy wszystko co dusza zapragnie. Tak mało jest potrzebne do szczęścia! Gdy akurat zdarzy się czas, że jesteśmy w pokoju i jest prąd to szybko grzejemy wodę i wlewamy do termosu, aby na kolacje/śniadanie mieć czym zalać herbatę. Logistyką wody zajmuje się u nas Monika (co wychodzi jej czasem lepiej, czasem … :))

Nie martwcie się, Siostry nas karmią! Nie możemy tylko przyzwyczaić się do codziennej kolacji od Sióstr w postaci rosołu z paczki (tak tak, codziennie!). To ich specjał!

W środę całe przedpołudnie rozdawałyśmy ubogim, często również niepełnosprawnym, spoza ośrodka ziarno. Tak Siostry wspierają dziesiątki osób. Był to dla nas duży wysiłek fizyczny (Ania napisała), ale  też kolejna okazja do oddania cząstki siebie...
W czwartek kolejny raz uczestniczyłyśmy w modlitwie wraz z pacjentami z ośrodka. Jest to ważny i cenny czas uwielbiania Pana za czas spędzony tu z nimi. Choć różaniec po amharsku jest nie do przeskoczenia....
Po dwóch tygodniach tutaj nadchodzą dni, kiedy jedni pacjenci opuszczają ośrodek, a nowi są przyjmowani... Czasami serce się rwie, aby poszukać  bliskie nam dziecko, a tu okazuje się, że właśnie rano wyszło do domu... Przywiązujemy się do pacjentów, do matek, dzieci, chłopców... Większość pacjentów, którymi się opiekujemy jest na leczeniu po gruźlicy lub w fazie nie zarażania, ale bywają też pacjenci z AIDS,  z depresją, z chorobą głodową, czy innymi chorobami.
W piątek wszędzie słychać było – Happy New Year! O taaak! Bowiem właśnie z pt/sob konczy się stary rok 2007 a zaczyna 2008– zgodnie z etiopskim kalendarzem! Z tej okazji cały piątkowy wieczór dmuchałyśmy balony, aby wstać rano o świcie i rozwiesić dzieciom jeszcze przed ich pobudką :) Aby również one miały trochę radości z świętowania nowego roku. Piątek był też dniem rekolekcji dla pracowników. Całość trwała 3h i również brałyśmy w niej udział. W tutejszej kaplicy zebrali się wszyscy pracownicy, a następnie siostra i ksiądz głosili nauki na podstawie Pisma Świętego. Potem był też czas na spotkania w grupach i spowiedź. Siostra Suzet objaśniła nam, że mówiła pracownikom o konieczności refleksji na temat mijającego roku, dziękowania za otrzymane łaski i zdrowie. Podkreślała też, że ważne jest aby budowali w pracy w ośrodku między sobą mosty a nie ściany. 

Ważne wspomnieć tu też o czasie- jeśli umawiamy się na konkretną godzinę. W Etiopii czas liczy się od wschodu (czyli nasza godz 6) do zachodu Słońca. I tak np. 7 rano to dla Etiopczyków godzina 1.
Wszystkie Siostry są kochane, jednak jedna jest szczególnie nam bliska. Być może ze względu na podobieństwo prostoty naszego angielskiego. Otóż „Crazy Sister” (jak ją nazywamy) opiekuje się górnym oddziałem kobiet. Po wejściu do pomieszczenia z lekami zauważyłyśmy, że Crazy Sister szoruje szafkę. Siostra szybciutko nam wytłumaczyła, że rano wyczyściła swoje serce, a teraz czyści swój rejon, bowiem stary rok się kończy, a nowy rozpoczyna! 

Happy New Year!

A & M


Tradycyjny Etiopski cmentarz




Gabinet pielegniarki, wyposazenie.



Miejsce wydawnia lekow na terenie szpitala.

U siostr! Siostra Janina przygotowala nalesniki! Smak nie do opisania!

 Z s. Janina /Polka/ polozna/lekarzem/kierowca/matka/gospodynia itd...


"Zasiali gorale ooowies..."

Uwielbiam zdjecia!





Wszyscy Kochaja Anie!






Najlepsze praczki ever! Zapraszamy do pralni w domku wolontariuszy.

Sprzatam!

Po pracy ;)

Gdzie ten kierowca?

Oddzial dzieciecy w Busulo.

Z rosolu powstala pomidorowa w 1min? Tylko w Awassie ;)

Jeszcze bardziej biale? Tylko po dystrybucji ziarna...

Dawka kurzu.

troche zamglone...

Na zakupach... Tu sprzedaja pomarancza od 5 kg...

Ile jeszcze pocztowek do Polski?

The best Driver in Ethiopia!

Co za jezioro.

Tylko w Awassie!

Sylwester?

Jeszcze wiecej balonow?

6 komentarzy:

  1. Jesteście DZIEWCZYNY WIELKIE otaczam modlitwą!

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu serdecznie was pozdrawiam zapewniam was o mojej modlitwie swoje cierpienię ofiaruję za was

    OdpowiedzUsuń
  3. Monika sprząta?! Jak dobrze,że tam pojechałaś! pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Aha i co to za miły kierowca? Chyba dosyć młody?;D

    OdpowiedzUsuń
  5. https://www.youtube.com/watch?v=RleTwu7ueac "rosół i pomidorowa" :D :P ale nie podpiszę się, bo będzie siara :D

    OdpowiedzUsuń
  6. I think this is one of the most significant info for me.
    And i'm glad reading your article. But wanna remark on some general things, The web site
    style is perfect, the articles is really nice : D. Good job,
    cheers

    My blog post: poznan oczyszczalnie zbiorniki

    OdpowiedzUsuń