.

.

niedziela, 13 września 2015

Noworoczny czas



“Hapy New Year” rozbrzmiewa w około... Czy to możliwe? Lato w najlepsze i w dodatku to 12 wrzesień, ale nie według kalendarza w Etiopii (podobno tutejsza wersja jest bliższa prawdzie).
Po uroczystej mszy w Katedrze
My obudzone o poranku (5 rano by wywiesić balony przed pobudką dzieci), bawimy się z maluchami, a siostry krążą w fartuchach, kończąc ostatki swoich porannych zajęć, by udać się na uroczystą Mszę Świętą w tutejszej katedrze, a zarazem jedynym katolickim kościele w Awassie. Wsiedliśmy wszyscy razem z Siostrami do dużego auta i śmigaliśmy tak przez miasto do katedry. Msza była bardzo uroczysta – do śpiewu zawsze jest klaskanie, komunia rozdawana jest pod specjalnym parasolkiem, ks. proboszcz buja się w rytm muzyki przy ołtarzu- co na realia polskie jest już tańcem ;)
Katolików jest tu niecały jeden procent, przeważają zdecydowanie prawosławni i protestanci, ale wszystkie odłamy żyją ze sobą we wzajemnej przyjaźni. W ośrodku Matki Teresy wszyscy modlą się razem, poruszają tematy wiary i czują się jak bracia w wierze. Jak wspaniale jest tu nosić krzyżyk symbolizujący Ducha Św. - wspólnotę Taize,a zarazem ekumenizm.
Monika i jej dwuskladnikowa salatka owocowa
Tradycja dotycząca żegnania i witania Nowego Roku jest tu zupełni inna niż w Polsce. W dzień poprzedzający Nowy Rok tylko nieliczni wybrali się na imprezę, a fajerwerki rozbrzmiewały rzadko... Za to tak jak w Polsce katolicy przywitali Nowy rok Mszą Świętą, a następnie udali się na na rodzinne obiady. Na stołach zagościła jedna z odświętnych potraw, jadana tylko z okazji największych uroczystości. Była to indżera (rodzaj kwaśnego naleśnika) z doro (kurczakiem) w pikantnym sosie z jajkiem. Mięso jada się tu tylko z okazji największych świąt, a kurczaki są bardzo chude, a w dodatku drogie jak na tutejsze realia. My zostałyśmy zaproszone do rodziny przyjaciela Madzi na taki obiad. Oprócz dania popisowego nie zabrakło tradycyjnej kawy z popcornem jako dodatkiem (tym razem na słono, a nie jak poprzednio na słodko) oraz niezindentyfikowanego napoju koloru czarnego, sfermentowanego o nazwie Kineto, robionego z prażonego jęczmienia (Monika czuła tam czarny bez, Ania wyczuwała tylko drożdże).
Kolejna ceremonia kawy.
Wieczorem udałyśmy się na spotkanie z pracownikami ośrodka, by pokazali nam miasto i tutejsza kulturę. Nie zabrakło regionalnej restauracji z Etiopską muzyką i regionalnymi strojami (biedni ludzie- każdy bez wyjątku są zamęczani przez Monikę pytaniami na temat tańców regionalnych, strojów i muzyki). Tańców mają tutaj nieskończoną ilość. Nie są zbyt skomplikowane, zwykle opierają się na jednym kroku podstawowym, jednak nie można oderwać oczu od tancerzy! Robią to z taką gracją! Widać, że to ich rodzimy taniec, a my jako Polki jesteśmy jedynie ich karykaturą próbując im dorównać. Nie tańczy się tutaj w parach, często tańczą np. dwaj mężczyźni i dla wszystkich jest to po prostu wyraz zwykłej przyjaźni. Pracownicy ośrodka otoczyli nas dużą przyjaźnią i troską. Jest to dzień rodzinny, a oni poświęcili go nam – dlatego czułyśmy się jak w domu, jak w rodzinie! Dla zainteresowanych więcej o tańcach opowiemy w Polsce a teraz do opisu niedzieli marsz!
Z Abate.

W tradycyjnym Etiopskim domu.
W Niedzielę po rannej Mszy Świętej (o dziwo trwała tylko 1,5h!) jaka miła niespodzianka- spotykamy ponownie s. Janinę ze szpitala w Bushulo, jak dobrze usłyszeć polski język. Siostra była nami zawiedziona, gdy dowiedziała się, ze nie gotujemy w Etiopii tradycyjnych polskich dań... Ciekawe kiedy i na czym!!!??? ;) Po Lunchu udałyśmy się wraz z przyjaciółmi Madzi z Bushulo i dwoma pracownikami ośrodka na wyprawę na górę Tabor. Spodziewałyśmy się delikatnego podejścia, a tu ku naszemu zdziwieniu góra okazała się stroma i kamienista. Ufffff.... Uhhh... ale żyjemy mimo sandałów... (jeden pracownik juz mnie pytał w ośrodku, czy mam jedne buty...i to przed wyprawą  w góry) Widok był nieziemski! Pokazywał wielkość Stwórcy. Nie da się opisać go słowami. Jezioro. Góry w oddali. Na pierwszym planie drzewa, krzewy, trawy! Powiew lekkiego wiatru! Czy to nie czasami Duch Święty? Oby zstąpił na nas i was! Dodał sił ;)
Po powrocie wybrałyśmy się na obiad. Ania zaproponowała lekką zmianę - aby nie jeść tutejszej indżery (och ile razy już była jedzona!), lecz zjeść coś europejskiego. Fakt - indżera nie jest lekkostrawna, więc wybrałyśmy się na  Pizzę (trochę łatwiej strawną i przyjazną dla naszych żołądków). Jest tu niewiele lokali z zagraniczną kuchnia i korzystają z niej tylko turyści, ponieważ są drogie, a lokalna ludność woli regionalne pożywienie. Zadziwia mnie tutejszy przemysł spożywczy. Największy market w mieście jest wielkości sklepu w moim Zielątkowie, nie ma w nim dżemu, a w niezliczonej ilości budek ze wszystkim ten produkt jest obecny. W diecie tutejszej ludności białko zwierzęce to produkt deficytowy. W przeciętnym sklepie (budce) nie znajdziesz nic co by je zawierało (no może jajka...) W markecie jest lodówka, a w niej często nawet jogurt i mleko! To zwyczajne tutaj, że w sklepie nie ma jakiegoś produktu np. chleba i nikt się tym nie przejmuje. Za to Etiopia to raj dla miłośników kawy! Co prawda ma ona specyficzny smak (kwaskowy) i pije się ją bez mleka z dużą ilością cukru (czasami solą) i przyprawą Tena Adam. Nie sposób się jednak w niej nie zakochać!
Więcej pisać nie mamy dzisiaj siły, bo jutro kolejny dzień, w którym planujemy dać jeszcze więcej z siebie! W ośrodku pracy i służby ubogim pod dostatkiem.
Nie zapomnijcie o komentarzach na blogu, jest nam bardzo miło czytając je ;) I prosimy o modlitewne wsparcie, widząc biedę tych ludzi- serce pęka.
Dzięki Ci Boże za kolejny dzień w Etiopii! Dzięki za wszystkich "Naszych" w Polsce!

A & M



Widok z gory Tabor.



















Sepy i padlina...jaki piekny widok.








Ania i jej przyjaciele na poziomie.


Piekna sprzedawczyni kawy i jej fryzura.


4 komentarze:

  1. Pięknie.. podziwiamy Was i wspieramy modlitwą...niezapomniane przeżycia.. całkiem inny świat... dziękujemy za Wasz trud i dawanie świadectwa wiary....do zobaczenia

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie. Podziwiamy Was i wspieramy modlitwą.Niesamowite przeżycia, całkiem inny świat.. podziwiamy Wasz trud i dziękujemy za piękne świadectwa wiary. Do zobaczenia wkrótce...

    OdpowiedzUsuń
  3. Szanowe Panie! Wyrazy uznania dla Was, za odwagę i wszystko co tam robicie.
    Życzę wytrwałości w trwaniu przy Panu.
    Niech Pan Wam błogosławi. Pozdrawiam. Maria Gorgolewska

    OdpowiedzUsuń
  4. Moniczka, ja poproszę koniecznie o etiopską kawę! Odzywaj się czasem! Buziaki i pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń