Bushulo and women promotion.
Dzisiaj minął kolejny dzień u naszej Madzi, która zaplanowała nam pokazać
swoje miejsce pracy. Wybrałyśmy się więc w trojkę do Bushulo, gdzie znajduje
się szpital podlegający pod Misję katolicką.
Wszystkie oddziały mieszczą się w
wolnostojących domkach parterowych, jak na kempingu.
Madzia rozpoczęła od
oprowadzenia nas po terenie. Zaczęłyśmy od administracji, dalej przeszłyśmy na
oddział HIV, do laboratorium i apteki.
Ania była w niej dłużej później, w
czasie gdy Monika z Madzią zajmowały się fizjoterapią. Wszyscy byli do nas miło
ustosunkowani. Pan Pediatra nawet szczegółowo omówił nam przypadki pacjentów
podczas obchodu. Było ich co prawda tylko 4. Madzia wyjaśniła, że w porze
suchej oddział, jest przepełniony dziećmi z choroba głodowa, a teraz jest
wystarczająco jedzenia, stąd ta mała liczba pacjentów. Dzieci znajdujące się na
oddziale chorują głównie na zapalenie płuc i krzywicę, a także na zakażenia
Staphyloccocus aureus. Byłyśmy zaskoczone, jak doktor pediatra z wielkim zaangażowaniem
po angielsku objaśniał nam choroby, terapię, a nawet wyjaśnił i pokazał jak
leczą tutaj dzieci z chorobą głodową. Wypytywał też o nasze uczelnie.
|
Ania z farmaceutka w Bushulo |
|
Oddzial HIV |
Byłyśmy tez na oddziale położniczo-ginekologicznym,po którym oprowadziła
nas Siostra Janina- Polka, pracująca tu od 10 lat jako położna. Z jakim
przejęciem opowiadała o oddziale! Rocznie przyjmują tam 2800 porodów.
Śmiertelność podczas porodów jest tam 350 razy mniejsza niż na terenie całej
Etiopii. Siostra jest na oddziale na równi z lekarzami, kieruje kobiety na
cesarskie cięcie (szpital wykonywał w czasie naszego dnia odwiedzin 5 cesarek
na swojej sali operacyjnej), przyucza pielęgniarki, jak rozpoznać symptomy
zagrożenia ciąży i życia u kobiet. Jak dobrze, że Bóg ją tam przysłał. Mimo tak
wielu zadań tego dnia, znalazła czas dla nas! Nawet przygotowała naleśniki (co
za miła różnica w naszej dotychczasowej diecie tutaj) oraz wypiłyśmy szybką
herbatę. Kobiety są wypuszczane z maleństwami po 6h od porodu. Byłyśmy
pozytywnie zaskoczone spotkaniem z Siostrą, jej opowieściami oraz całym jej
oddziałem (jest nawet oddział patologii ciąży!). Jest to najlepszy szpital
takiego typu w okolicy. Siostry i pracownicy uświadamiają społeczeństwo, że
rodzenie dzieci w szpitalu jest bezpieczniejsze dla dziecka i matki, niż
rodzenie w domu- co jest tu na porządku dziennym.
W szpitalu odwiedziłyśmy również naszą znajomą z Awassy pielęgniarkę i
zobaczyłyśmy jej warunki pracy. Jest także w szpitalu rentgen i USG – jeśli
jest prąd! Znajduje się również laboratorium, więc badania są wykonywane
natychmiast. Pacjentów przyjmują również tzw health officers, co w tłumaczeniu
na polski oznacza lekarzy rodzinnych, ale nie są to lekarze, lecz osoby
posiadające ogólną wiedzę. To do nich są największe kolejki. Brak tu
specjalistów. W ośrodku przyjmuje jeden pediatra, który z zaangażowaniem się
nami zaopiekował oraz dwóch ginekologów. Apteka wydaje w ośrodku przepisane
leki. Widziałyśmy też plakat WHO (Światowa Organizacja Zdrowia) o niespełnionej
obietnicy wyeliminowania HIV do 2000roku...
Po spotkaniu z s. Janiną zajęłyśmy się dziećmi z chorobą głodową, które
przyszły z matkami uczącymi się, jak gotować dla swych pociech, by pożywienie
było pełnowartościowe. Dzieci o dziwo były bardzo spokojne. Chętnie bawiły się
z nami, a jeszcze chętniej pozowały do zdjęć... Jednak w tym wszystkim była
jakaś nieśmiałość i rozkojarzenie.
Ucieszyło nas to spotkanie! Dzieci nie często widzą „bialych ludzi” :)
O 13 skończył się czas pracy Madzi w Bushulo, a więc i nasza pomoc tam.
Udałyśmy się na szybki Lunch do jej domu, następnie na chwilę do Kafejki
internetowej ( w końcu jakoś musimy publikować nasze posty, choć to nie małe
wyzwanie, uwierzcie...). Tu taka
niespodzianka! Przed wejściem spotykamy Polkę z Salezjańskiego Wolontariatu
Misyjnego. Co za spotkanie! Przypadek? Przyjechała, by nauczać przyrody w
szkole oddalonej o 30km od Awassy. W dodatku, słyszała o naszym doświadczeniu
misyjnym (wspólni znajomi na fb).
|
Teren szpitala, prawie jak w Szpitalu W. Degi w Ponaniu ;) |
Następny punkt programu to wizyta w Woman Promotion, miejscu gdzie kobiety
mogą się wykształcić. Prowadzone jest przez Siostry Kombonianki. Sytuacja
kobiet w Etiopii jest tragiczna, brak emancypacji i jakichkolwiek perspektyw,
nie wspominając o imigrantkach. Właśnie w tym centrum mogą się one nauczyć jak
pracować w takich dziedzinach jak gastronomia, hotelarstwo, czy krawiectwo. Jak
nieopisane było nasze zdziwienie nad nowoczesnością, wyposażeniem i organizacją
centrum. By dostać dyplom trzeba zdać skomplikowane egzaminy, np. ugotować 12
potraw, które ocenia specjalna komisja. Siostra Kombonianka kierująca centrum
ma ogrom pracy! Jakie wielkie efekty ona przynosi! Kobiety tam wykształcone
znajdują pracę w najlepszych hotelach, zakładają swoje małe biznesy, sklepiki,
a wcześniej niektóre z nich mieszkały na ulicy. Jak niezbędna jest jej praca!
Jak dobrze, że Pan zaprowadził ją właśnie tutaj! Dobrze było zobaczyć to
miejsce. Dało to też impuls to doceniania jak w Polsce mamy dobrze (prawie
nieograniczony dostęp do wiedzy!). W tym miejscu można kupić ubrania, czy inne
materiały, zrobione przez tutejsze kobiety.
Popołudniu wsiadłyśmy w „badżadża” i po kilku minutach zapukałyśmy do bramy
Misjonarek Miłości. Po adoracji i kolacji (oczywiście rosołek od Sióstr z
paczki) szybko do spania, by mieć siły na jutrzejszy dzień.
Panie prowadź nas wszystkich również
;) tylko ścieżkami naszego powołania! :)
Tymi prostymi słowami westchnienia do Boga kończymy post dziś wieczorem....
Niech nam i wam śnią się tylko Anioły, a jutrzejszy dzień przyniesie wiele
Miłości!
|
Cennik badan, 1 birr- 0,17zl |
A & M
8.09(wt) – 11.09 (pt)
Kolejny tydzień w ośrodku... Czas szybko biegnie, choć czasem nagle się
zatrzymuje- szczególnie nad łóżkami chorych, którym nie możemy pomóc...lub zbyt
mało możemy. Co zrobić pochylając się nad wyniszczonym do granic możliwości
dzieckiem z chorobą głodową? Jedynie zaśpiewać piosenkę, pogłaskać, potrzymać
za rękę... To tak niewiele, chciałoby się góry przenosić! Prawdopodobnie nie
dowiemy się, czy to coś znaczyło dla tego chłopca. Jednak liczymy, że podniesie
się pewnego dnia z łóżka, gdyż coś w jego oczach mówiło do nas „CHCĘ ŻYĆ!
We wtorek w ośrodku pojawiła się w kolejna pacjentka, z racji na jej wiek
oraz znajomość angielskiego została nam niejako powierzona w opiece. Jest to
piękna kobiet, bogata, dzisiaj porzucona przez chłopaka, zostawiona w biedzie i
depresji. Wyniszczona, z licznymi przykurczami mięśniowymi. Patrząc na nią
przypominam sobie książkę pt.”Mała księżniczka” mimo tej nędzy kobieta
zachowuje w sobie piękno! Prowadzimy z nią liczne rozmowy, odwracając jej uwagę
od fizjoterapii, bo gdy skupi się na swoim ciele ból przychodzi ze zdwojoną
siłą. Czy uda się ją postawić na nogi przed naszym wyjazdem? Na to liczymy!
Choć chorych potrzebujących naszej pomocy i uwagi jest tu wiele, przez co
czasami nie wystarcza czasu na zabawę z dziećmi, a one tak tego pragną. Animowanie
czasu dla nich wychodzi nam coraz lepiej! Wiemy co lubią (najbardziej
powtarzać). Czego lepiej nie robić: rozdawanie balonów do zabawy, grozi
zejściem całego ośrodka po balony i pytaniami przez tydzień (oczywiście na
migi) czy ich czasami jeszcze gdzieś nie ukrywamy...
Prowadzimy też liczne rozmowy z siostrami (nie zawsze wszystko rozumiemy,
ale ogólny sens tak). Opowiadają nam o sytuacji Etiopii. Najbardziej
poruszająca była rozmowa z siostrą, która pochodzi z ubogiej nigeryjskiej
rodziny. Opowiadała, że mimo to takiej biedy jak w Etiopii nie widział nigdy
wcześniej. Rozmowa z nią również przeszła na temat chorych w ośrodku. Wielu z
nich potrzebowało by operacji, ale lekarze nie chcą/ nie umieją/ nie mogą się
jej podjąć! Siostry są w stanie jedynie dać im dom, jedzenie i podstawową
opiekę. Tylko tyle, albo aż tyle.
Uwaga najlepsza wiadomość tygodnia: PACZKA Z OPATRUNKAMI WYSŁANA PRZEZ NAS
3 MIESIĄCE TEMU DOTARŁA! Ku wielkiej
radości siostry przełożonej (naszej nie da się opisać). Chorzy i siostry
czekają na więcej!!! Oprócz opatrunków najpotrzebniejsze są tu ubrania, przybory szkolne. Jak wielka była nasza
radość, gdy zobaczyłyśmy paczkę w magazynie Sióstr!!!
Oprócz pracy wśród chorych, musimy znaleźć czas na takie codzienne sprawy
jak pranie i sprzątanie. Przez opatrunki
i sprzęty wszelkiego rodzaju nasz prywatny bagaż został maksymalnie ograniczony
(myślę, że na tygodniowy wyjazd z „Chludowianami biorę więcej) W tym tygodniu
mamy nie lada utrudnienia w sprawach
wymagających wody (do braku prądu już przywykłyśmy). Trzy razy z rzędu
budziłyśmy się bez wody, która znika w nocy w niewytłumaczony sposób i musimy
szukać Pana mechanika, aby zdziałał cuda.
Niestety nie zawsze przebywa na terenie ośrodka. Gdy go już znajdziemy,
skacze zręcznie po tankach, pompach, drabinach i woda w niewytłumaczalny sposób
powraca, tak jak zniknęła... A my myjemy zaległe naczynia z dnia. Doceniając,
jak nigdy to, że mieszkamy w Polsce i wbrew pozorom mamy wszystko co dusza
zapragnie. Tak mało jest potrzebne do szczęścia! Gdy akurat zdarzy się czas, że
jesteśmy w pokoju i jest prąd to szybko grzejemy wodę i wlewamy do termosu, aby
na kolacje/śniadanie mieć czym zalać herbatę. Logistyką wody zajmuje się u nas
Monika (co wychodzi jej czasem lepiej, czasem … :))
Nie martwcie się, Siostry nas karmią! Nie możemy tylko przyzwyczaić się do
codziennej kolacji od Sióstr w postaci rosołu z paczki (tak tak, codziennie!).
To ich specjał!
W środę całe przedpołudnie rozdawałyśmy ubogim, często również
niepełnosprawnym, spoza ośrodka ziarno. Tak Siostry wspierają dziesiątki osób.
Był to dla nas duży wysiłek fizyczny (Ania napisała), ale też kolejna okazja do oddania cząstki
siebie...
W czwartek kolejny raz uczestniczyłyśmy w modlitwie wraz z pacjentami z
ośrodka. Jest to ważny i cenny czas uwielbiania Pana za czas spędzony tu z
nimi. Choć różaniec po amharsku jest nie do przeskoczenia....
Po dwóch tygodniach tutaj nadchodzą dni, kiedy jedni pacjenci opuszczają
ośrodek, a nowi są przyjmowani... Czasami serce się rwie, aby poszukać bliskie nam dziecko, a tu okazuje się, że
właśnie rano wyszło do domu... Przywiązujemy się do pacjentów, do matek,
dzieci, chłopców... Większość pacjentów, którymi się opiekujemy jest na
leczeniu po gruźlicy lub w fazie nie zarażania, ale bywają też pacjenci z
AIDS, z depresją, z chorobą głodową, czy
innymi chorobami.
W piątek wszędzie słychać było – Happy New Year! O taaak! Bowiem właśnie z
pt/sob konczy się stary rok 2007 a zaczyna 2008– zgodnie z etiopskim
kalendarzem! Z tej okazji cały piątkowy wieczór dmuchałyśmy balony, aby wstać
rano o świcie i rozwiesić dzieciom jeszcze przed ich pobudką :) Aby również one
miały trochę radości z świętowania nowego roku. Piątek był też dniem rekolekcji
dla pracowników. Całość trwała 3h i również brałyśmy w niej udział. W tutejszej
kaplicy zebrali się wszyscy pracownicy, a następnie siostra i ksiądz głosili
nauki na podstawie Pisma Świętego. Potem był też czas na spotkania w grupach i
spowiedź. Siostra Suzet objaśniła nam, że mówiła pracownikom o konieczności
refleksji na temat mijającego roku, dziękowania za otrzymane łaski i zdrowie.
Podkreślała też, że ważne jest aby budowali w pracy w ośrodku między sobą mosty
a nie ściany.
Ważne wspomnieć tu też o czasie- jeśli umawiamy się na konkretną godzinę. W
Etiopii czas liczy się od wschodu (czyli nasza godz 6) do zachodu Słońca. I tak
np. 7 rano to dla Etiopczyków godzina 1.
Wszystkie Siostry są kochane, jednak jedna jest szczególnie nam bliska. Być
może ze względu na podobieństwo prostoty naszego angielskiego. Otóż „Crazy
Sister” (jak ją nazywamy) opiekuje się górnym oddziałem kobiet. Po wejściu do
pomieszczenia z lekami zauważyłyśmy, że Crazy Sister szoruje szafkę. Siostra
szybciutko nam wytłumaczyła, że rano wyczyściła swoje serce, a teraz czyści
swój rejon, bowiem stary rok się kończy, a nowy rozpoczyna!
Happy New Year!
A & M
|
Tradycyjny Etiopski cmentarz |
|
Gabinet pielegniarki, wyposazenie. |
|
Miejsce wydawnia lekow na terenie szpitala. |
|
U siostr! Siostra Janina przygotowala nalesniki! Smak nie do opisania! |
|
Z s. Janina /Polka/ polozna/lekarzem/kierowca/matka/gospodynia itd... |
|
"Zasiali gorale ooowies..." |
|
Uwielbiam zdjecia! |
|
Wszyscy Kochaja Anie! |
|
Najlepsze praczki ever! Zapraszamy do pralni w domku wolontariuszy. |
|
|
Sprzatam! |
|
Po pracy ;) |
|
Gdzie ten kierowca? |
|
Oddzial dzieciecy w Busulo. |
|
Z rosolu powstala pomidorowa w 1min? Tylko w Awassie ;) |
|
Jeszcze bardziej biale? Tylko po dystrybucji ziarna... |
|
Dawka kurzu. |
|
troche zamglone... |
|
Na zakupach... Tu sprzedaja pomarancza od 5 kg... |
|
Ile jeszcze pocztowek do Polski? |
|
The best Driver in Ethiopia! |
|
Co za jezioro. |
|
Tylko w Awassie! |
|
Sylwester? |
|
Jeszcze wiecej balonow? |
Jesteście DZIEWCZYNY WIELKIE otaczam modlitwą!
OdpowiedzUsuńAniu serdecznie was pozdrawiam zapewniam was o mojej modlitwie swoje cierpienię ofiaruję za was
OdpowiedzUsuńMonika sprząta?! Jak dobrze,że tam pojechałaś! pozdrawiam;*
OdpowiedzUsuńAha i co to za miły kierowca? Chyba dosyć młody?;D
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=RleTwu7ueac "rosół i pomidorowa" :D :P ale nie podpiszę się, bo będzie siara :D
OdpowiedzUsuńI think this is one of the most significant info for me.
OdpowiedzUsuńAnd i'm glad reading your article. But wanna remark on some general things, The web site
style is perfect, the articles is really nice : D. Good job,
cheers
My blog post: poznan oczyszczalnie zbiorniki