.

.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Welcome to Awasa


Salam!
Wioska
Droga Addis Abeba-Awassa
Madzia nasza kochana, zaprawiona w boju Misjonarka, obudziła nas jak zwykle o 4 rano zapakowała w samochód i powiodła do Awasy (no dobra Mezo zaśpiewał budzikiem "Wstawaj kolejny dzień zmagań, wsawaj musisz mu sens nadać..."). Uśpione jazdą nie wiedziałysmy kiedy znalazłysmy się w Afryce jak z "Pustyni i w Puszczy".




Wokół chatki ze słomy, gliny, błota, akacje, górki, wzniesienia, trawy.
Pełno ludzi, matki z dziećmi w chustach i tymi prowadzonymi za rekę. Ludzie sprzedający produkty przy drodze, prowadzący zwierzeta, jaki i po prostu siedzący na poboczu. Inny świat...

Ruch jak w mrowisku.  Klaksony, zwierzeta chodzące między samochodami, a nasz kierowca Isayas, wiódł nas w niesłychanym tempie do celu, gdzie przywitała nas  przesympatyczna rodzina Komboniańska Mark i Maggie, wraz z trójka adoptowanych dzieci. Wszyscy maja obywatelstwo Kanadyjskie.



Wybrałyśmy się na zakupy, po drodze modląc się jak prawdziwe Misjonarki Miłosci nie marnując ani chwili. Aklimatyzujemy się- zaczynamy orientować się w sklepach, w pozdrowieniach na ulicach i w milionach innych drobnych spraw. W Etiopii zasady ruchu drogowego prawie nie istnieją :) Pasy zapina tylko kierowca, przechodzić można na drugą stronę ulicy nawet na środku skrzyżowania itd.  Następnie

Madzia powiodła nas do swojego przyjaciela i pacjenta Abate (Madzia ma tu mnóstwo najlepszych przyjaciół.... przez kilka miesięcy zdążyła zaprzyjaźnić się z wieloma pacjentami), by spotkac go przed operacją.  Miał wypadek w wyniku, którego doznał uraz rdzenia (ma porażone kończyny dolne), niestety było to 5 lat temu i szansa na wyleczenie jest prawie żadna ;( a Abate pokłada w niej dużą nadzieję. Mimo tego nie brakowało w nim Afrykańskiego optymizmu. Spotkanie przy afrykańskiej herbacie przebiegło również z akcentem polskiej kultury (ciekawe kto prezentował oberka i polkę jarocinkę, zgadujcie!). Poznajemy Etiopię z innej strony niż turyści. Chodzimy do domów chorych, pijemy ich kawę i herbatę, jemy przysmaki i rozmawiamy- po prostu jesteśmy! Swoim byciem, gestami i rozmowami- dajemy świadectwo wiary. 

Wieczorem zostałyśmy zaproszone na przepyszną kolację w najlepszym towarzystwie tutejszych Kombonianów. Jest w zwyczaju, że świeccy kombonianie i ich goście jedzą razem kolację. Byłyśmy zauroczone atmosferą panującą w domu Maggie i Marka. Modlili się za nas, to nas wzruszyło. Czujemy się tu jak w domu :) ( jedyny problem, że mówią za dobrze po angielsku). Na przeciwko naszego tymczasowego mieszkania u Kombonianów jest "Pharma College"- Ania znalazła swoje miejsce! Przypadek? Znak? Okaże się :)

Po modlitwie i czytaniu Ewangelii po angielsku szybko zasnęłyśmy we wspólnym łózku pod moskitierą. Dobry dzień, kolejny dany nam przez Pana...

Pozdrawiamy AKM, przyjaciol, rodzine i Was wszystkich,
Ania & Monika :)

PS: Nie mamy dostepu do Internetu, stad problemy z pisaniem bloga. Raz na kilka dni postaramy sie wpadac do kafejki internetowej w centrum Awassy. Wybaczcie. Rowniez siec komorkowa nie dziala dobrze, stad nie mozemy praktycznie wysylac smsow, telefonowac itp. Woda i prad tez produkt deficytowy. Takie uroki Afryki. Enjoy!!!! <3






Obiadoooo!

Najpopularniejszy srodek transportu. Przyjaciele Ani ;)


Ceremonia parzenia kawy

Ulice Awassy


Together!




Ulice Awassy

Kupujemy owoce!

Ulice Awassy


Ania i jej nowa uczelnia! Po lewej zolta brama to wejscie
do Kombonianow swieckich, gdzie tymczasowo mieszkamy.


Z dziecmi Maggie i Marka

Nasze lozko!


1 komentarz:

  1. Ania - na bilbordzie podali numer, może powtórka z rozrywki? :D
    Monika - jak się komuś oberek podobał to może kogoś nam zwerbujesz na jubileusz? Marysia będzie zachwycona!

    OdpowiedzUsuń