.

.

piątek, 28 sierpnia 2015

Missionaries of Charity


Kolejna wczesna pobudka, bo o 6.30 rozpoczyna się Msza  Święta w katedrze (taki mały kościół jak na katedrę). Obudziłyśmy się, gdy było jeszcze ciemno, lecz po kilku minutach zrobiło się jasno. Afryka i równik robi swoje :) 


Katolicy w Etiopii stanowią ok 0,7% ludności, większość to prawosławni. Liturgia mimo, że katolicka miała zadziwiajaco długie czytanie i Ewangelię. Msza była w języku sidano, co było dla nas kolejną "afrykańską nowością". Mimo nieznajomości języka ogarniałyśmy części mszy, a śpiew afrykański nas zadziwiał i pomagał w modlitwie. Dalej rozmowa z tutejszym proboszczem i powrót do Kombo na szybkie śniadanie... 




 


 







A następnie wyruszyłyśmy do naszego dzisiejszego celu- Mother Theresa Home in Awasa, czyli Ośrodek Sióstr Misjonarek Miłości. Spędziłyśmy tam prawie cały dzień. Droga do Sióstr prowadziła wzdłuż pięknego jeziora, cudownego!!!  Pan stworzył takie dzieła z miłości do nas! Poznałyśmy Siostry, ośrodek, pomieszczenia szpitalne i oczywiście chorych.
Ośrodek składa się z kilku budynków- część dla mężczyzn (chorych m.in. na gruźlicę) i część dla kobiet (chorych i tych, które zostaly wyrzucone z domu lub nie mają dokąd iść, mogą spędzic u Sióstr trzy miesiące po urodzeniu). W ośrodku jest pełno chorych dzieci (przede wszystkim z chorobą głodową, które są dożywieniu u Sióstr) lub po prostu mieszkają przez jakis czas w ośrodku, bo jedno z rodziców jest na leczeniu. Na początku byłyśmy trochę zestresowane i wystraszone, ale szybko przełamałyśmy lody. To niecodzienne uczucie, gdy na Twój widok podbiega do Ciebie kilkanaście małych Afrykańczyków i z każdej strony próbują Cię dotknąć, przytulić i pocałować.  Gdy brakowało palców u rąk, zawsze znalazły się spodnie, czy włosy. 


Jedno z majbardziej znanych jezior w Etiopii




Niesamowity smak Etiopskiej kawy...

Takich stoiska z kawa spotyka sie na kzdym kroku.

Kawa z pracownikami osrodka

W osrodku


"Uczymy" dzieci


Dzieci są spragnione miłości i uwagi. Matki są chore, nie zajmują się nimi tak jak powinny lub nie mają do tego warunków. Stąd niedożywienie i objawy choroby glodowej np. duże brzuszki, ostre rysy twarzy, wyblakłe włosy, apatyczność itp. Nie marnowałyśmy czasu- od razu zachęciłyśmy dzieci i matki do zabaw, tanców itp. Poznałysmy również personel medyczny, będący w ośrodku. Oprócz nas nie ma na ten czas wolontariuszy, więc będziemy mieć sporo pracy.  


Przed osrodkiem Missionaries of Charity



Po pierwszym dniu w ośrodku ruszyłyśmy do centrum miasta na spotkanie z Madzią i na zwiedzanie kościoła ortodoksyjnego, który okazał się zamknięty. Zostałyśmy jednak pobłogosławione cudownym krzyżem jednego z tamtejszych kapłanów. Wróciłyśmy do domu mijając na ulicy bardzo wielu chorych i bezdomnych... Wszędzie też pełno dzieci proszących o pieniądze. Trudno nam przechodzic obok nich obojętnie, ale uczymy się dawać im uśmiech i gesty miłości inne nż pieniądze. 



Ortodoksyjna katedra

Niestety codzienny widok na ulicach Awassy






Wieczorem zjedliśmy tradycyjnie wspólną z rodziną Meggi i Mariem oraz Madzią meksykańską kolację. Dziś wieczorna modlitwa przyniosła nam słowa z Mądrości Syracha: "Rana może być opatrzona(...)". Niech Pan da szanse i natchnienia, abyśmy umiały opatrywać rany te fizyczne i duchowe tych, których tutaj napotkamy. Panie dotykaj ran naszego serca.







Ania & Monika


PS: Mamy problem z gaszeniem światła! Oczywiście o tym zapominamy, a Madzia ciągle nam o tym przypomina (Monika pozdrawia Agatę). Często w ciągu dnia wyłączany jest na kilka godzin prąd lub zabraknie wody (nie wspominając o ciepłej). Uczymy się Afryki, uczymy.

2 komentarze:

  1. Pozdrawiamy i trzymamy za Was kciuki :)
    Asia i Michał

    OdpowiedzUsuń
  2. co zrobiłyście by pomoc ludziom na ulicy?

    OdpowiedzUsuń