.

.

środa, 26 sierpnia 2015

Pierwszy dzień w Afryce

Afrykańskie powietrze.... Jesteśmy!

Wszystkie długie loty nad Afryką i przesiadki przebiegły pomyślnie, bez żadnych problemów! :) A na lotnisku czekała już na nas świecka misjonarka kombonianka Madzia z ojcem kombonianinem. Nocne szybkie pogaduchy i do spania, by zacząć intensywny dzień w Addis Abeba, stolicy Etiopii. Po śniadaniu, rozmowie z ojcami i modlitwie w tutejszej kaplicy (dziękować Bogu za szczęśliwą podróż) udałyśmy się w podróż po Addis różnymi minibusikami, wśród gwarnego tłumu wewnątrz i za oknami busików (ścisk!). Wraz z Madzią i ojcem Kombonianinem z Sudanu udaliśmy się Misjonarzy Matki Bożej Pocieszenia Consolata, a następnie do Samuela i jego rodziny. Samuel to niepełnosprawny artysta, który maluje piękne obrazy...  Uczestniczyliśmy tam wszyscy w ceremonii kawy! Tradycyjna etiopska! Jak wielka była nasza radość :) Rozmów i zabaw z dziećmi nie było końca. To nasze pierwsze zetknięcie z tutejszą kulturą :)

Po obiedzie w jednym z tutejszych barów (jadłyśmy etiopską indżerę) dostałyśmy się do Muzeum Narodowego oraz do jednego z domów Misjonarek Miłości, by potwierdzić swoje wyobrażenia o pracy sióstr w Etiopii. W Addis Abeba siostry zajmują się 600 chorymi, pragnącymi miłości i zainteresowania ludźmi, przygarniają matki po porodach, wraz z ich pociechami. Dom w stolicy jest większy niż w Awassie i ma nieco inny profil, ale o tym jak będziemy na miejscu ;) Poznałyśmy innych wolontariuszy oraz Siostry, przekazałyśmy paczki i udałyśmy na kilkugodzinne odwiedziny do tegoż szpitala... Wszędzie pełno chorych... Siedzących w wypełnionych salach, na krawężnikach, leżących na ziemi... Było to "zderzenie" z sytuacją tych ludzi... Dużo pracy przed nami:)

Ulice Addis Abeby, 9-cio milionowego miasta, są pełne ludzi, nie wszyscy się śpieszą, większość siedzi, kuca, rozmawia, handluje i żebrze... Dużo tutaj ludzi okaleczonych na ciele i duszy, którzy szukają pomocy u przechodniów...
Dotarłyśmy na nieszpory i  kolację do Kombonianów. Obecnie przebywa tutaj dwóch ojców i jeden z Sudanu, który w nocy wyjeżdża do Rzymu. Przez cały dzień miałyśmy okazję szlifować nasz angielski i step by step - idzie nam coraz lepiej :)
Na koniec dnia ojcowie przygotowali niespodziankę- ciasto i cola! :)

Mamy kilka dni na aklimatyzację przed rozpoczęciem wolontariatu u Missionaries of Charity w Awassie.
Dehna Yderu! (Dobranoc) teraz idziemy spać, bo jutro wstajemy o 4 i czeka nas ostatni etap naszej podroży (podróż do Awassy) oraz aktywny dzień.

Dziękujemy Ci Panie za dzień pełen błogosławieństw, pamiętamy - "Chodź i zobacz". Jesteśmy.

Ania  & Monika






















Domek, w którym mieszkamy w Addis Abeba.

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cieszę się, że dotarlyscie szczęśliwie :) działajcie pięknie na chwałę Najwyższego :) Niech Pan Bóg błogosławi i obdarza i strzeże Was! Pamiętam w modlitwie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Niech Pan prowadzi!!! Bądźcie naszymi ambasadorkami!!! Pozdrawiam i pamiętam w modlitwie:-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieźle Ziomy! :D Jestem z Wami! :D Dajcie czasu Staszka! :D
    Ale miałyście niezłe bagaże jak na parę tygodni ^^
    Pokój i dobro!

    OdpowiedzUsuń