Dziś nasz pierwszy dzień (już jako mieszkanki tego miejsca) u Sióstr Misjonarek Miłości, rozpoczęty Mszą Świętą, w której Pan kierował, aż tak poważne słowa – tytuł posta! To miejsce nieopisane! Po śniadaniu, standardowym jak na te warunki- chlebie z dżemem (Monika już prawie przestała narzekać na brak białka w diecie) i porządkach, udałyśmy się do pracy. Ku naszemu miłemu zaskoczeniu skierowano nas do pokoju, gdzie wykonuje się opatrunki (od kilku dni nastawiamy się psychicznie na zabawy z dziećmi, co w przypadku Ośrodka jest nie małym wyzwaniem).

Pacjentów wymagających
fizjoterapii w ośrodku jest wiele, zaczynając od niedowładu
połowiczego, obrzęków, rwy kulszowej,
niespecyficzneych bóló pleców, poprzez bóle stawowe nieznanaego pochodzenia, które są tu duzym problemem. Część pacjentów (tych co troche znaja angielski twierdzi, że to od zimna...... Może po prostu są metereopatami....? Teraz pora deszczowa - bole łącza się z deszczem.


Po niej druga część dziejszego apostolatu – tym razem w części damskiej. Zabawa z dziećmi, zajmowanie się maleństwami i chorymi kobietami.

Dzień zakończyłyśmy Mszą Świętą z Siostrami Misjonarkami, które kończyły 8-dniowe rekolekcje. Miałyśmy okazję uczestniczyś w Eucharystii z odnowieniem ślubów zakonnych (slużby najuboższym z ubogich itd.) oraz wysłuchać słów Matki Teresy, które puścił ks. rekolekcjonista. Pan Jezus dobrze to wszystko zaplanował... Potrzebowałyśmy na początek pobytu tutaj właśnie takiego “wejścia” w charyzmat i posługę Sióstr. To wielka dla nas Łaska przeżycia tego. Umocniłyśmy w sobie idee doświadczenia misyjnego.
Po Mszy spotkałyśmy Siostrę Polkę (S. Marta John), która uczestniczyła w rekolekcjach. Wiele czasu rozmawiałyśmy na przeróżene tematy- od wolontariatu, bycia tutaj, porad jak się zachowywać, do tematów osobistych.
Jak wieloma wydarzeniami dziś zostałyśmy zaskoczone. Pan prowadzi.
A&M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz